Są ludzie, którzy oczekują od życia samych wielkich, niesamowitych, niezapomnianych przeżyć a nie otrzymując ich przyjmują postawę wiecznie niezadowolonych malkontentów. Takie nastawienie jest bardzo ryzykowne bo czekając na rzeczy wielkie łatwo można przeoczyć te przemykające co jakiś czas małe szczęścia i sukcesy.
Tak, podobał mi się Mecz Gwiazd. Tak, podobały mi się konkursy. Tak, mogło być lepiej… ale mogło być też gorzej. Szklanka nie jest ani do połowy pusta ani pełna. Wszystko zależy od tego ile było na początku nalane…
– Shooting Stars moim zdaniem nie jest warty komentowania. Taki wypełniacz czasu. Można z ciekawości popatrzeć jak fizycznie prezentuje się była gwiazda NBA. I tyle.
– Skills Challenge przespałem ale wiem, że wygrał syn Della Curry.
– Szkoda mi Raya po konkursie trójek. To miał być jego Weekend. Po przełamaniu rekordu Reggie Millera, wygranie konkursu byłby świetnym dopełnieniem tego sezonu, kropką nad 'i’. Trudno. James Jones okazał się być dla Allena tym, kim dla Adama Małysza był Simon Amman podczas Igrzysk Olimpijskich w Salt Lake City. Kolejny raz potwierdziły się słowa Steve’a Kerra (lub Tima Leglera), że najlepiej rzucać jako pierwszy. Ma się wtedy 'czystą’ głowę – tylko ty, piłki i upływający czas. Nie myślisz o wyniku, nie kalkulujesz ile musisz trafić – tylko ty i twoje umiejętności. W końcu Heat udało się coś wygrać z C’s. Miejsmy nadzieję, że to ostatni/nieostatni raz (niepotrzebne sobie skreślisz).
– Z meczu Debiutantów z Drugoroczniakami odnotowałem sobie występ Serge’a Ibaki, którego mam na swoim radarze od jakiegoś już czasu. Zaimponował mi i pozytywnie zaskoczył jego rzut z dystansu. 2/2 za trzy i pewna ręka na treningach, z których widziałem video. Jeśli ten 21-latek będzie nadal rozwijał się tak jak się rozwija do tej pory, to K.D. i koledzy będą realnie mogli marzyć o mistrzostwie w niedalekiej przyszłości a Hiszpania (którego to kraju Ibaka niedługo stanie się obywatelem) będzie rządzić w pomalowanym. Wall i Cousins zrobili niezły show. Ciekawe czy jeszcze pamiętają jak pili razem coca-cole w Kentucky? (polecam link)
– Mam trochę niesmak po konkursie wsadów. Z całym szacunkiem dla Blake’a Griffina, uważam że zawody powinien był wygrać Demar Derozan. Ludzie, jego pierwszy wsad to był kosmos – o konstrukcję, pod nogą – szok. OK, zrobił to w którejś próbie ale i tak moim zdaniem zebrał za mało punktów. Drugi jego dunk to dla mnie kwintesencja dunkowania, dunkowania w takich konkursach. Nie jakieś tam budki telefoniczne, peleryny, kryptonity, chóry gospel, lobbująca matka tylko normalny zdrowy facet bierze piłkę i bez żadnych historyjek i odniesień kulturowych skacze i BANG. To jest dla mnie dunk.
Blake miał fajne momenty… paradoksalnie kiedy mu nie wychodziło. Pierwsza jego próba… byłem w szoku co on próbuje zrobić. Niekonwencjonalne 360 – wyszło nieźle ale kiedy już wiadomo było o co chodzi efekt nie był aż tak wielki (a punktacja tak). Drugi wsad o krawędź tablicy też robił wrażenie przy pierwszej nieudanej próbie, potem ratował się czymś łatwiejszym (a mimo to, też zapunktował). Dunk z łokciem klasa. Ale ten z samochodem, podającym Davisem i grupą śpiewającą jak dla mnie nieporozumienie. Skoro ustawiamy samochód jako przeszkodę to albo skaczemy przez tenże samochód albo dajemy sobie spokój i nie skaczemy przez jego najniższą część. Można przeskoczyć samochód i wsadzić? Można.
– Wisienka na torcie czyli Mecz Gwiazd. Jak dla jeden z najlepszych jakie widziałem w ostatnich latach. 291 punktów może sugerować, że gwiazdy zlekceważyły obronę kosztem biegania od kosza do kosza. Tymczasem nie, był to jeden z takich meczów jakie czasem zdarzają się Golden State, Nuggets, Knicks czy kiedyś Suns. Obrona jest ale atak jest niezły i dużo wpada. Naprawdę zachęcam do obejrzenia tego meczu. Niesamowity Kobe, który jak na gospodarza przystało rozdawał karty we własnej hali. 37 punktów, 14 zbiórek, 3 asysty i przechwyty. Sporo akcji takich, że warto było wstać na moment z fotela. Kobe wyglądał jakby cofnął biologiczny zegar o ładnych parę lat. Kryjący go D-Rose kilka razy został w butach i tylko mógł popatrzeć na plecy Czarnej Mamby. Dunk nad LeBronem i klepnięcie w tyłek, rewersowy dunk z 2 rąk – już zapisały się w historii ASG.
Po drugiej stronie LBJ – drugie w historii Meczów Gwiazd triple-double (29/12/10), pierwsze zaliczył Michael Jordan w 1997 w meczu który też oglądałem i niektóre akcje nadal pamiętam.
Kiedy wydawało się, że już jest 'pozamiatane’ LBJ wziął się do pracy i miał dużą chęć ukraść nagłówki dzisiejszych gazet. Kilka razy włączył tryb rozpędzonego pociągu, kiedy to wygląda jak starszy brat wszystkich wokół.
K.D. i Kobe nie pozwolili jednak na nic więcej i to K.B. 24 mógł kilka chwil później z rąk Komisarza odbierać swoje czwarte MVP. Czy w czerwcu z tych samych rąk, na tym samym obiekcie będzie odbierał innego rodzaju nagrodę w obecności patrzących Garnetta, Pierce’a, Rondo i Allena? Zobaczymy.
– Z moim snem walczyć miała Rihanna i… udało jej się ale kryzys III kwarty znów mnie dopadł. A jeśli chodzi o piękność z Barbadosu to dostałem w nocy smsa od kolegi, który też oglądał i twierdził, że dziewczyna straciła swoje atuty i jej dolna połowa nadaje się do wymiany jak klocki Lego. Popatrzyliśmy na siebie z moim kolegą Krystianem, który wpadł na mecz. Naszym zdaniem Rihanna nie musi niczego sobie wymieniać. Że niby grube uda, że niby się spasła. Ja tam nie wiem. Nawet jak się spasła to z łóżka bym jej nie wygonił to nadal wygląda dobrze i nieźle śpiewa.
Tak to mniej więcej wyglądało z mojej perspektywy. Teraz ostatnia prosta i play-offy. Przybij górną piątkę jeśli twoje życie też tyka według kalendarza NBA:)
Buty do koszykówki – największy wybór na www.1but.pl – Zobacz