#PoniedziałkoweInspiracje – Ludzie listy piszą

Napisał do mnie, jakiś czas temu, Jakub z Wałcza. Temat jego listu, to temat, który bardzo często do mnie wraca z różnych stron, przy okazji pochylania się w tekstach nad różnymi zjawiskami oraz konkretnymi zawodnikami i drużynami NBA. Temat "powiedz mi, kogo lubisz". To idealna okazja, żeby się tym zająć. Jakub dał zgodę na zamieszczenie na blogu jego listu. Oto on:

"Cześć Karol. Śledzę Twój blog od września 2014 roku, od MŚ w Hiszpanii. Od razu zorientowałem się, że to jest prawdziwa wartość w polskim internecie. Jak już się tu pojawiłem, tak zostałem i nie mam zamiaru się ruszać. Znasz się na NBA a co dla mnie również ważne, piszesz bardzo dobrze od strony technicznej (język polski, styl, itd). Niestety nie jest to reguła w naszym internecie (nie tylko jeśli idzie o blogi).
Piszę do Ciebie bo nurtuje mnie jedna rzecz. Nie mogę Cię rozgryźć 🙂 Czytam Twoje teksty, w których świetnie operujesz argumentami, z którymi trudno polemizować ale też często piszesz emocjonalnie. Mimo to, ja w dalszym ciągu nie mogę rozszyfrować twojego profilu kibica 🙂 Bo zakładam, że musisz być wielkim fanem koszykówki. No właśnie. Komu kibicujesz? Kogo lubisz? Kogo nie lubisz? Dalej tego nie wiem a staram się ustalić. Raz piszesz, że LeBron nie może równać się z Jordanem i Bryantem, innym razem piszesz, że jest graczem, którego mogło wcześniej w koszykówce nie być. Raz bronisz (przed słowami Jacksona) i wychwalasz Curry’ego, piszesz, że jest geniuszem, który wyprzedza grę o pokolenie a Warriors to szwajcarski zegarek. Innym razem stwierdzasz, że to nie Twoja bajka i nie jesteś fanem tego typu koszykówki. Raz krytykujesz gwiazdy tego pokolenia, raz je chwalisz. Wiem, że na liście all-time na pierwszym miejscu masz Jordana, na drugim Garnetta (?). Lubisz też Wade’a i Pierce’a, jak sądzę. Rozjaśnij mi to, jeśli masz czas i chęci :)"

To jest list, który spada mi z nieba i sam w sobie jest tematem tej inspiracji. Znajomi, ci bliżsi i dalsi, ludzie z tak zwanego internetu, często mnie o to pytają. Cieszę się bo to chyba oznacza jedno – udaje mi się osiągnąć to, do czego każdy piszący powinien dążyć. Do bycia rzetelnym. Zdaje mi się, a przynajmniej mam taką nadzieję, że mówię, jak jest tam, gdzie trzeba to zrobić. Emocjami natomiast, dzielę się tam, gdzie wyraźnie to zaznaczam.

Pewien mądry człowiek na moich studiach powiedział
(i bardzo mi się to spodobało), że coś takiego jak obiektywizm w
dziennikarstwie nie istnieje, bo z przyczyn naturalnych i oczywistych
istnieć nie może, że to tylko pusta
teoria. Bo skoro jesteśmy ludźmi myślącymi, ze swoimi poglądami,
opiniami na różne tematy i sympatiami to obiektywni, choć byśmy chcieli,
po prostu być nie możemy. Nie jesteśmy przecież robotami. Ale za to
możemy a nawet musimy starać się rzetelnie oddawać rzeczywistość. 

 
Na przestrzeni lat prowadzenia tego bloga, na przykład, w odniesieniu do LeBrona, ludzie łączyli mnie z całym spektrum uczuć w stosunku do niego. Od skrajnej nienawiści do ślepej miłości. Nie ma problemu. Mnie to bawi. Wiecie jaka jest prawda?

Gdy spalił się w 2011 roku w Finałach, gdy Jason Terry, wówczas rezerwowy Mavs, zdobywał więcej punktów, niż on, miałem chyba prawo ocenić jego grę w jeden sposób. Gdy w Miami był "klejem" łatającym wszystkie dziury Heat na obu końcach parkietu, trzeba było być ślepym lub chorym by tego nie zauważyć i nie docenić.
LeBron James zostanie, bardzo słusznie, zapamiętany jako jeden z najlepszych w historii NBA. Ale Jordana już nie wyprzedzi. Kropka. Jerry West, the Logo, wygrał jeden z dziewięciu Finałów, w jakich grał. Nie wiedziałeś/wiedziałaś? Więc teza, że przegrane Finały będą umniejszać temu kim był i jak grał jest dość wątła.  

Tak, Steph zapewne wyprzedza koszykówkę o przynajmniej jedno pokolenie i tak, jest strzelcem, którego być może w tej lidze nigdy nie było. Ale nadal to nie jest powód by równać go z Jordanem. Naprawdę. 

Michael Jordan jest najlepszym koszykarzem wszech czasów. Są tacy, którzy usiłują dać go na piątym-szóstym miejscu all-time. Bzdura! B-Z-D-U-R-A! Tak po prostu. I nie interesuje mnie to, jak wielkie nazwisko się pod tym podpisało. Pisanie, to nie nauka ścisła, to nie praca fizyczna, której wartość to konkret. Tu ludzie w wielu przypadkach chcą zaistnieć. Nawet ci, którzy już istnieją. Sensacyjne, kontrowersyjne tezy są nośne. Nośność to rozpoznawalność a ta znajduje przełożenie w realnych dobrach materialnych. Tak, do tego się to sprowadza. Moim zdaniem.

To tylko kilka z brzegu tematów, które jak bumerang wracają najczęściej w różnych dyskusjach. James i Curry to temat ostatnich dwóch lat. Jordan to temat ponadczasowy. Ale tematów do wzięcia na warsztat przy okazji dyskutowania o suchych faktach i uczuciach jest wiele. I dobrze. Bo sport to odbicie życia i można rozpatrywać go na różnych poziomach. Przynajmniej dla mnie.      
   
Ostatnią drużyną, której szczerze kibicowałem byli Celtics w latach, powiedzmy, 2008-2012. Od dawna jestem fanem tylko i wyłącznie dobrej koszykówki, pozytywnego przekazu, wartościowej nauki płynącej ze sportu. Lubię wszystkie drużyny NBA. Jedne bardzo, inne bardzo, bardzo. Być może niektórzy nie są w stanie tego pojąć, że mam to gdzieś kto kogo pokona w seriach play-off, kto zostanie MVP i tak dalej.
Śledzicie internet więc sami wiecie, że na świecie jest zbyt wielu idiotów. A najgorsze jest to, że im najbardziej chce się mówić i pisać. Dziś rację ma ten, kto mówi najgłośniej i najczęściej a nie ten, kto rzeczywiście ją ma. Wchodzę czasem w komentarze pod różnymi tekstami, na różnych stronach. Nie udzielam się, bo nie mam na to czasu. To jest wręcz szokujące ile w sieci przelewa się brudu, nienawiści i głupoty.

Podsumowując: Kibicuję dobrej koszykówce, a w play-offach drużynom, które według mnie, zasłużyły na to. Mam hierarchię graczy, za których na różnych etapach ich karier, trzymam kciuki w drodze po tytuł. Gdy zajmuję stanowisko w jakiejś kwestii, używam lepszego lub gorszego argumentu, nigdy jadu ani ciosów poniżej pasa. Na szacunek i dobre imię pracuje się latami. Sensacja jest jak balon z helem – szybko leci w górę a jeszcze szybciej spada.   

Nieustannie zachęcam do stałego nadsyłania własnych inspiracji czyli przemyśleń, teorii, tematów do dyskusji, do nowych tekstów. Poniedziałkowe inspiracje jako takie, nie ukazywały się już od ładnych paru tygodni, co jednak nie zmienia faktu, że Wasze pomysły co niejednokrotnie iskrą przy pisaniu nowych rzeczy. Dzięki!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.