Wolna agentura 2022. Podpisy, analizy cz.3

Za nami kolejny dzień podpisów i wymian. Zapraszam do ich analizy.

Zion Williamson i New Orleans Pelicans porozumieli się w sprawie pięcioletniego, maksymalnego kontraktu wartego $193 mln. Ta wartość może wzrosnąć nawet do $231 mln, jeśli Zion w nadchodzącym sezonie spełni jeden z trzech warunków – zostanie MVP sezonu, będzie wybrany do któregoś składu All-NBA lub zostanie uznany najlepszym obrońcą sezonu. W kwestii technicznej – nowy kontrakt Williamsona wyłącza go z potencjalnej wymiany z udziałem Kevina Duranta, jeśli w składzie Nets będzie Ben Simmons. Według przepisów NBA, w jednej drużynie nie może być jednocześnie dwóch zawodników grających na mocy „designated rookie extension” czyli pięcioletniego, maksymalnego przedłużenia debiutanckiej umowy.  Oto lista zawodników, którzy nie mogą zostać wymienieni do Nets, jeśli w ich składzie znajdować się będzie Ben Simmons: Andrew Wiggins, Joel Embiid, Devin Booker, Jamal Murray, Michael Porter Jr., Jayson Tatum, Bam Adebayo, Karl-Anthony Towns, Donovan Mitchell, De’Aaron Fox, Shai Gilgeous-Alexander, Luka Doncic oraz Trae Young. Wróćmy do Ziona.

Komentarz: Grubo! OK, żarty na bok. Nie mam informacji czy kontrakt obwarowany jest jakimiś obostrzeniami dotyczącymi liczby rozegranych meczów, czy ma w sobie kwotę bazową oraz zablokowane bonusy, które będą dostępne dla Ziona gdy ten, mówiąc ogólnie, będzie zdrowy i dostępny dla swojej drużyny. Taki kontrakt „z gwiazdką” w 2017 roku podpisał Joel Embiid. Wybrany w drafcie 2014 roku Kameruńczyk, zadebiutował w NBA dopiero w rozgrywkach 2016-17. Wcześniej przeszedł dwie operacje prawej stopy i stracił dwa sezony. 76ers dali mu kontrakt widząc go w zaledwie 31 spotkaniach. Umowa Embiida warta była $146 mln, ale tylko $84 mln były sumą gwarantowaną. Reszta uzależniona była od liczby meczów, w jakich Embiid był w stanie zagrać. Gdybym był Pelicans, to do kontraktowych rozmów przystępowałbym właśnie z przykładem Embiida, jako czymś, co pragnąłbym przedstawić i przeforsować Zionowi i jego ludziom i przekonać, że to nie żaden uszczerbek na honorze, tylko czysto biznesowa decyzja. Bo to, że zdrowy Zion warty jest tych pieniędzy, nie ma żadnych wątpliwości. A tu trochę liczb potwierdzających to, że gdy grał, mieliśmy do czynienia z czymś wyjątkowym. Czymś, co zdarza się raz na kilka pokoleń. Oglądając nieprzyjemne obrazki z tamtego sezonu, na których Zion nie wyglądał zbyt korzystnie, mieliśmy prawo zapomnieć, jak dobry był, gdy był zdrowy. W swoim debiutanckim sezonie grał na poziomie 22.5 punktu przy skuteczności 58.3% z gry. W historii ligi był tylko jeden inny debiutant, który zdobywał przynajmniej 20 punktów i trafiał przynajmniej 55% swoich rzutów. Był nim Shaquille O’Neal w sezonie 1992-93.
Zion był też pierwszym nastolatkiem, który zdobywał przynajmniej 20 punktów przez 10 kolejnych meczów. Warto tu dodać, że zrobił to w ciągu pierwszych 15 meczów swojej kariery.
W swoim drugim sezonie notował po 27 punktów,7.2 zbiórki oraz 3.7 asysty przy skuteczności 61.1% z gry. Nikt przed nim nie zdobywał tylu punktów na mecz przy skuteczności na poziomie przynajmniej 60%.
W swoich ostatnich 20 meczach sezonu zdobywał po 29.6 punktu. W 11 z nich zdobył 30 lub więcej punktów. Miał też serię 25 kolejnych występów z przynajmniej 20 punktami przy skuteczności na poziomie przynajmniej 50%. Tylko Shaq O’Neal (2001) był w stanie zrobić coś takiego.

Zion jest też zaledwie 12 graczem w historii NBA, który po 80 meczach w karierze, przekroczył próg 2000 punktów. W ostatnim 40-leciu zrobił to tylko on i Michael Jordan.

Tyle liczb. Robią wrażenie, prawda?
Zatem jeszcze raz – nie mam absolutnie nic do wysokości tej umowy. Jeśli zawiera ona pewne obostrzenia na wypadek ewentualnej (kolejnej) kontuzji Ziona, to dla mnie byłby to negocjacyjny sukces Pelikanów. Jeśli nie, to…cóż…dużo zdrówka życzę!
A tak poważnie, to domyślam się, że ta umowa będzie krytykowana czy kwestionowana przez niektórych. Musimy tu jednak wziąć pod uwagę, że łatwo jest dyskutować o wysokości kontraktów i je krytykować, będąc GMem z pozycji kanapy, sprzed telewizora, z zerową odpowiedzialnością za swoje opinie. Piszę i mówię od lat – właściciele drużyn NBA, w zdecydowanej większości, nie znają się na koszykówce. Ba, nawet nie interesują się nią zbytnio. Od tego mają swoich ludzi na stanowiskach trenerów, menadżerów, prezydentów do spraw koszykarskich działań i innych. Oczywiście regularnie wchodzą im w kompetencje, ale to osobny temat. Do czego zmierzam? Nowy Orlean, to mały rynek, który wolni agenci omijają łukiem. Jeśli masz taki talent, w takim ciele, to musisz zrobić wszystko, żeby go zatrzymać, albo dobrze sprzedać, zanim będziesz mieć pewność, że to jednak nie wyjdzie. A na razie nie mamy takiej pewności. Bo jeśli go stracisz, a potem okaże się, że gra dobrze gdzie indziej, to Ty stracisz pracę. Pels nie mogli pozwolić sobie na nie przedłużenie debiutanckiej umowy Ziona. Czy mogli jakoś zabezpieczyć się na wypadek jego ewentualnych kłopotów ze zdrowiem, jak zrobili to 76ers z Embiidem? Owszem, mogli. Nawet powinni byli to zrobić. Jeśli w niedalekiej przyszłości spłyną do nas informacje, że tak się stało, to będę oceniał ten ruch bardzo dobrze. Jeśli okaże się, że pieniądze są gwarantowane beż żadnych gwiazdek i obostrzeń, to cóż. Tak to już bywa w tej całej NBA.

Ja Morant i Memphis Grizzlies przystali na warunki pięcioletniego przedłużenia debiutanckiej umowy. Wartość nowego kontraktu wynosi $231 mln. Ja był uprawniony do zarówno $193 mln „podstawy” maksymalnego, pięcioletniego przedłużenia jak i do bonusu za to, że został wybrany do All-NBA w minionym sezonie.

Komentarz: Jest taka grupa zawodników w NBA, dość wąska jest to grupa, która na kontraktowe negocjacje przychodzi bez agenta, z samym długopisem. W ich przypadku procedura jest nader prosta. Zawodnik pyta gdzie ma podpisać swojego maska, podpisuje go i wychodzi. A potem żyje długo i szczęśliwie. Ja Morant znajduje się w tejże wąskiej grupie. Nie mam tutaj nic więcej do dodania. Bo jeśli sugerujesz, że to skakanie kiedyś może źle się skończyć, to masz rację, ale kto takie rzeczy może przewidzieć?

Devin Booker i Phoenix Suns dogadali się w sprawie czteroletniego kontraktu o wartości $224 mln. Umowa wchodzi w życie z początkiem sezonu 2024-25. Oznacza to, że Book jest pod kontraktem do wakacji 2028 roku. W tym czasie zarobi $295 mln.

Komentarz: Przez parę lat zastanawialiśmy się czy Booker nie jest klasycznym przykładem gracza, który robi dobre liczby w słabej drużynie. Play-offy 2021 roku rozwiały nasze wątpliwości. Booker pomógł Słońcom wejść do finałów NBA, w których jego drużyna przegrała w sześciu meczach z Bucks. Można próbować zadać tutaj dwa pytania – czemu Suns nie zdobyli tytułu, po tym jak prowadzili z Bucks 2:0 oraz czemu w tym roku, w dość dziwnych okolicznościach, odpadli w drugiej rundzie z Mavs. Moim zdaniem są to jednak pytania nie do końca na miejscu, jeśli chodzi konkretnie o Bookera i konkretnie o ten kontrakt. Te ewentualne dwa pytania nie powinny podważać zasadności dania mu tej umowy. 26 punktów, 5.4 zbiorki, 4.5 asysty, 90% z linii, 44.8% z gry na 32-meczowej próbce w play-offs, to dla mnie wystarczające argumenty za tym, żeby uznać ten kontrakt za dobrą inwestycję Suns.

Darius Garland i Cleveland Cavaliers porozumieli się w sprawie pięcioletniego kontraktu o wartości $193 mln. Umowa może wzrosnąć do sumy $231 mln, jeśli 22-latek zostanie MVP przyszłego sezonu, trafi do jednej z piątek All-NBA lub zostanie wybrany najlepszym obrońcą ligi.

Komentarz: To jest dokładnie to, co podpisali Morant i Zion, koledzy Garlanda z draftu 2019. Cavs uznali, że po trzech sezonach widzieli dosyć, żeby utwierdzić się w przekonaniu, że ich 22-letni obrońca jest warty maksymalnej umowy. Po debiutanckim sezonie stającym pod znakiem pomyłek i błędów. Po drugim sezonie, w którym niektóre z tych pomyłek i błędów przestały się zdarzać regularnie, nastąpił trzeci sezon, który okazał się przełomowy. Czy to oznacza trend wznoszący? Ja bym potrzebował trochę większej próbki, ale to jest taki sam przypadek, jak u Ziona. Młodych talentów nie wypuszczasz tak łatwo, szczególnie w ośrodkach, do których nikt z własnej woli nie przyjeżdża by żyć i grać. Po to tankujesz, żmudnie kolekcjonujesz te wszystkie wybory w drafcie, żeby w końcu wygrać na tej loterii, sprowadzić sobie wartościowych ludzi i na nich budować. Są przesłanki ku temu, by myśleć, że Garland co roku będzie bił się o miejsce w składzie do Meczu Gwiazd. Nawet jeśli nie w każdym roku mu się uda, to samo „pukanie” do tego składu będzie można uznać za poziom godny tych pieniędzy. Nie mam żadnego problemu z tą umową, mimo że nie mam Garlanda na tej samej półce co Ziona i Moranta. W idealnym świecie, lub na potrzeby akademickiej dyskusji o prowadzeniu klubów, spróbowałbym „zgolić” kilka czy nawet kilkanaście milionów z tej umowy. Tylko po co? Żeby coś sobie udowodnić?

A tu trzy mniejsze ruchy Cavs, które są dobre w osobnej analizie. A gdy patrzy się na nie jako na całość, to wyglądają jeszcze lepiej.

– Cleveland Cavaliers pozyskali Raula Neto na mocy rocznego kontraktu za minimum dla weterana.

Komentarz: Może i mały, ale inteligentny i waleczny rozgrywający z ławki. 30-letni Brazylijczyk produkował dla Wizards po 7.5 punktu, 1.9 zbiórki oraz 3.1 asysty w 70 meczach w tamtym sezonie. Za takie pieniądze, to żadne ryzyko.

– Również na rok, również za minimum w Cavs pojawi się Robin Lopez.

Komentarz: Pozytywna postać w szatni, która wzbogaci rotację, doda trochę twardości pod koszem.

Ricky Rubio wraca do Cavs, w teorii, na trzy kolejne sezony. W tym czasie zarobi $18.4 mln.

Komentarz: Tak dobry rozgrywający, za tak niewielkie pieniądze? Brawo Cavs!

JaVale McGee odchodzi z Phoenix Suns i przenosi się do Dallas Mavericks. Strony dogadały się w sprawie trzyletniej umowy wartej $20.1 mln.

Komentarz: Mavs mieli chęć na DeAndre Aytona, ale policzyli sobie, że za cztery raz mniej pieniędzy rocznie będą dostawać tylko dwa razy mniej produkcji na parkiecie. Fajna, czasem nawet śmieszna jest ta dzisiejsza, do bólu analityczna NBA. Fajne jest też to, że McGee z pośmiewiska ligi, przychodzi do Dallas jako trzykrotny mistrz NBA. Na pozycji środkowego zrobił się trochę tłok w Dallas. Spodziewam się dalszych ruchów na rynku. Byli Kleber i Powell, doszedł Wood, a teraz McGee. Nadal utrzymuję, że Wood nie dokończy sezonu w Dallas.

Mike Muscala zostaję w Oklahomie na mocy rocznego kontraktu dla weterana.

Komentarz: Nie zaglądam ani do portfela, ani do serca Muscali, ale nie rozumiem tego ruchu z jego perspektywy. Za minimum, to się idzie do dobrej drużyny, żeby sobie o coś pograć. W takich ekipach jak Thunder, trzeba iść do biura i poprosić o coś więcej, niż tylko minimum. Agent do wymiany.

Nic Claxton zostaje na Brooklynie. Za dwa lata gry Nets zapłacą mu $20 mln. 23-latek grał w tamtym sezonie na poziomie 8.7 punktu, 5.6 zbiórki oraz 1.1 bloku w ciągu niespełna 21 minut gry.

Komentarz: Fajny ten kontrakt, taki dobry do wymiany.

Malik Monk zgodził się podpisać dwuletni kontrakt z Sacramento Kings. Wartość umowy to $19 mln.

Komentarz: Dla 24-letniego Monka ubiegły rok w Lakers był „trampolinowym sezonem”. Tego pojęcia nauczył mnie Maciek Lampe. Chodzi o to, że po słabszym okresie, idziesz do drużyny, w której masz wszelkie narzędzia do tego, żeby wyglądać dobrze. A jak już to zrobisz, jak już odbijesz się, to szybko spieniężasz ten sukces. Monk właśnie to zrobił. W Lakers grał na poziomie 13.8 punktu, 3.4 zbiórki oraz 2.9 asysty. Trafiał 39% swoich rzutów zza łuku oraz 47.3% łącznie z gry. To nie jest zły kontrakt. Myślę, że Monk jeszcze nie sięgnął sufitu swoich możliwości.

Bryn Forbes przenosi się z Denver do Minnesoty Timberwolves na mocy rocznego kontraktu za minimum.

Komentarz: Czy są jakieś kontrakty za minimum, które należy oceniać źle? Nie wiem, ale tego źle oceniać nie można. 28-latek od trzech sezonów nie zszedł poniżej 41% zza łuku. Spacing, który będzie zapewniał przyda się w rotacjach z Gobertem na parkiecie.

Na koniec informacja o kontuzji. Informacja, która moim zdaniem nie otrzymała należytej atencji ze strony mediów. Naprawmy to.
Jaren Jackson Jr. Przeszedł operację prawej stopy, która uległa przeciążeniowemu złamaniu. Mówi się, że powrót do zdrowia ma mu zająć od czterech do nawet sześciu miesięcy.

Komentarz: Stopa, złamanie, operacja, wysoki zawodnik, to słowa, które gdy są złożone w jedno zdanie, zawsze oznaczają kłopoty i powody do zmartwień. W bańce na Florydzie JJJ uszkodził sobie łąkotkę w lewym kolanie. Przeszedł operację i stracił prawie cały kolejny sezon. Ubiegły sezon był w pewnym sezonie przełomowy w jego młodej karierze. 22-latek notował po 16.3 punktu, 5.8 zbiórki, 1.1 asysty oraz 2.3 bloku. Eksperci mieli go bardzo wysoko na liście graczy, którzy zrobili największe postępy oraz na liście graczy do nagrody dla najlepszego obrońcy. Z początkiem nowego sezonu w życie wejście jego nowy, czteroletni kontrakt o wartości $105 mln. Przykład Joela Embiida pokazuje, że nawet z pozoru z tragicznie wyglądającej sytuacji, jeśli chodzi o zdrowie i wytrzymałość da się wyjść. Ale przecież nie każdemu się udaje. 22-latek, który po czterech sezonach ma już za sobą dwie dość poważne operacje, to nie brzmi za dobrze. Ale bądźmy dobrej myśli.


* Tekst napisałem oryginalnie dla portalu Unibet.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.