Śliwki vs Robaczywki XVII i XVIII tygodnia

Kolejna porcja Śliwek i Robaczywek. Tym razem bez obsunięcia. Tradycyjnie dziękuję za przesyłanie własnych propozycji. Kanały kontaktu znacie dobrze, nic się nie zmienia w tej kwestii – maile, wiadomości na FB, komentarze.

Kolejność, jak zwykle, dość przypadkowa:

Śliwki:

– Blazers, Lillard. Wygrali 8 z ostatnich 10 meczów. Z bilansem 33:29 są obecnie na siódmym miejscu na Zachodzie. Tracą pół meczu do szóstych Mavs, są 2.5 meczu nad ósmymi Rockets. Bez względu na to czy uda im się wejść do play-offs czy nie, coach Terry Stotts musi zostać bardzo poważnie wzięty pod uwagę przy wybieraniu trenera roku. Tych chłopaków nie powinno być tu, gdzie teraz są. Powiedzmy to wprost. Spodziewaliśmy się dobrego sezonu Lillarda, liczyliśmy, że C.J. Mccollum skorzysta z danej mu szansy ale organizacji wróżyliśmy głęboką przebudowę. 25-27
zwycięstw miało być szczytem ich możliwości. Blazers to coś więcej, niż tylko pozytywna niespodzianka tego sezonu. Damian Lillard w ostatnich 10 meczach tylko dwa razy nie przekroczył progu 30 punktów (ani razu nie zszedł poniżej 20). Jest za
ten okres trzecim strzelcem ligi.
Tak panie Stotts, są powody do zadowolenia.

http://i.cdn.turner.com/nba/nba/teamsites/images/legacy/blazers/terry_stotts.jpg

– Celtics. 7:3 za ostatnich 10 występów. Brad Stevens też musi być Twoim silnym kandydatem w wyścigu po statuetkę dla COY’a. Z tego składu nikt nie byłby w stanie wyciągnąć nic więcej. 37:25. Dwanaście meczów ponad kreską. Jeśli zastanawialiście się w ostatnich latach dlaczego w lidze nie ma (i już nie będzie) tych wszystkich Larry’ch Brownów, Donów Nelsonów, Lenny’ch Wilkensów i innych starych wyjadaczy tabliczki i flamastra, to Stevens i jemu podobni są Waszą odpowiedzią. Przyszło nowe. I jest dobre.

– Miami Heat. Stracili Bosha ale dość płynnie dostosowali się do nowej rzeczywistości. Grają niższym składem, trochę szybciej. Wygląda to ciekawie. Justise Winslow dostaje większe minuty. Statystyki nie do końca oddają jego wartość dla drużyny. Nic dziwnego, że Danny Ainge chciał dać worek swoich wyborów w drafcie za ten jeden zamieniony na Winslowa. Hassan Whiteside robi sobie żary ze small ballu. Osiem double-doubles w ostatnich 9 meczach, jedno triple-double. Tego lata ktoś zamieni te liczby na ciężkie dolary. Bardzo podoba mi się, jak do składu wprowadził się Joe Johnson. Iso-Joe zaczynał karierę jako duża „dwójka” i grał na tej pozycji wiele lat (w Londynie, rok temu się potwierdziło, jest duży). Nastał small ball i Joe powędrował w Nets na „trójkę.” W Miami, trochę z przymusu, wymiennie z Luolem Dengiem dzielą się minutami na „czwórce.” To dopiero dwa mecze i nie można wyciągać jeszcze na tej podstawie zbyt wielu wniosków ale wygląda to fajnie póki co. Zawsze lubiłem technikę użytkową Johnsona.

– Michael Beasley wraca do NBA. Talent i ciało zawsze tam były. Szkoda, że głowa nie poszła w parze. Szkoda. Bo mamy do czynienia z naprawdę nieprzeciętnym talentem w nieprzeciętnie atletycznym ciele. B-Easy wraca do NBA. Gdy to piszę, 27-latek dogaduje warunki minimalnego kontraktu z Rockets. Beasley wraca z Chin, gdzie był MVP ligi. Jego statystyki z CBA sięgnęły 31.9 punktu, 13.2 zbiórki, 3.8 asysty oraz 1.3 bloku. Jego ekipa Shandong Flaming Bulls odpadła już w pierwszej rundzie play-offs.

– Jabari Parker i Giannis Antetokounmpo. To jest to, co Jason Kidd marzył widzieć cały sezon. Mówimy dużo o najlepszych parach obrońców, mniej o najlepszych parach skrzydłowych. Cóż, ci dwaj, mogą już bardzo niedługo być trzecim, najlepszym frontem ligi. A może już tam są. Były tygodnie kiedy chciałem dać Parkerowi Robaczywkę. Niby wraca po zerwanym ACLu, ale mimo wszystko sądziłem, że będzie bardziej błyszczał. Ostatnio gra już tak, jak wróżono mu przed przyjściem do NBA. Siła, dynamika, dobra selekcja rzutów, mądrość w grze, zupełnie niepodobna do kogoś, kto ma 20 lat. Parker w ostatnich dwóch tygodniach zdobywa 22 punkty, 7.4 zbiórki 2.5 asysty oraz 1 przechwyt na mecz. Myślę, że tego typu liczby mogą być jego średnimi za cały przyszły sezon. Antek a.k.a Człowiek Alfabet
zaliczył dwa razy triple-double w odstępie ledwie czterech meczów. Pięć razy double-double w ostatnich ośmiu meczach. 18 punktów, 11 zbiórek, 6.5 asysty, 1.4 przechwytu, 1.8 bloku – to jego średnie z ostatnich dwóch tygodni. Po meczu z Lakers, sam Kobe komplementował młodego Greka – on ma niesamowite ciało i ogromny talent, ma wszystko, czego potrzeba by zostać kimś w tej lidze. Reszta zależy od niego. To prawda. Pamiętam, jak we Francji, podczas zeszłorocznego EuroBasketu, miałem niezwykłą przyjemność oglądać go z pozycji parkietu – „Gdyby Homer żył w naszych czasach, to pisałby ody do boskiej wręcz fizyczności Antetokounmpo”. – tak napisałem któregoś dnia w Lille.

– Myles Turner, rookie z Indiany Pacers. Miał słaby początek sezonu, potem na ładnych parę tygodni pauzował z powodu złamania lewego kciuka. Wrócił w zasadzie tam, gdzie skończył…a potem bang! 17 stycznia w meczu z Denver zdobył 25 punktów i się zaczęło. Od tamtego czasu, w 20 meczach, tylko dwa razy nie zdobył 10 punktów. Stał się graczem wyjściowej piątki Pacers. Mało tego. Frank Vogel, dość szybko, nakreślił kilka zagrywek, w których to właśnie 19-letni Turner jest tym, który kończy akcje.  

– Clippers i CP3. Wygrali 7 z ostatnich 10 meczów. Nadal bez Griffina. Generał Paul osiem razy schodził z parkietu z double-double. Cały czas jest najlepszym rozgrywającym NBA…a Ty zanim zaczniesz strzępić klawiaturę po przeczytaniu tego zdania i pisać, żebym się puknął w czoło bo Curry, pomyśl co znaczy być rozgrywającym. Nikt w lidze nie potrafi tak dobrze, jak Paul dyrygować tempem gry. CP3 umie zdominować mecz bez rzucania jak lata temu Magic Johnson.

– Steve Ballmer, właściciel Clippers, umie dunkować. Twój ruch Marku Cubanie!

– Gortat, Wall, Wizards. 7:3 w ostatnich 10 meczach. Już tylko pół meczu
straty do ósmych Pistons. M.G. 9 razy double-double w ostatnich 13 meczach. Nadal nie byłby to poziom All-Star ale jest to poziom, który może pomóc Wizards wejść do play-offs i tego się trzymajmy. Wall gra w ostatnich tygodniach imponujący basket. W 10 z ostatnich 14 spotkaniach zaliczał double-double, w tym dwa razy triple-double. Wiz potrzebują Walla w takiej formie. Potencjalna seria z Raptors, Celtics czy Cavs miałaby szanse być bardzo, bardzo ciekawa. 

– Derrick Rose. Oho! 22 punkty, 4 zbiórki, 4 asysty, 55% skuteczności z gry za ostatni dwa tygodnie. Nie możesz wymagać więcej od człowieka po tylu kontuzjach. 16 punktów, 11 zbiórek, 6 asyst i 1.6 bloku profesora Gasola też odnotuję. A już myślałeś, że pójdzie w zapomnienie.

– Pat Riley. Szast, prast i Heat zeszli z podatku od luksusu. Latem będą mieć tylko czterechgraczy z ważnymi kontraktami. Do wydania będą mieć ładnych parę
milionów. I pamiętaj wolny agencie – na Florydzie nie płacisz podatku stanowego…

– Hornets. Osiem wygranych w ostatnich dziesięciu meczach. Szerszenie awansowały na szóste miejsce na Wschodzie. W tabeli jest duży ścisk i nadal o ósemkę walczy 10 a może nawet i 12-13 ekip dlatego każda wygrana może być w ogólnym rozrachunku na wagę złota. Rotacja z Alem Jeffersonem wchodzącym z ławki jest być może czymś, co daje nową jakość tej drużynie. Ładnie przegrupowali się bez MKG.

– Mecz Thunder-Warriors. To był mecz! 12 trójek Curry’ego, wielki powrót Warriors, osobiste na dogrywkę Iguodali, no i wreszcie game-winner Stepha rodem z konsoli.

– James Harden. Jak to on – ciche, zza brody – 34 punkty, 7 zbiórek, 6 asyst oraz 2.7 przechwytu na mecz w ostatnich dwóch tygodniach. A Ty tylko o jego słabej obronie…

– Kobe dalej podpisuje buty, drużyny dalej żegnają go w ciepły sposób. A Ty wstydzisz się powiedzieć, że Ci się to podoba. Kobe podpisał i dał swoje buty, między innymi, Tony’emu Allenowi – „Najlepszemu obrońcy, przeciwko jakiemu przyszło mi grać.” Niezła pamiątka dla Allena.

Bez kategorii:

– Mój tata mówi – wrzucisz jakieś zdjęcie i masz kilkaset polubień.
Wrzucasz jakiś tekst, nad którym pracowałeś parę godzin i masz
kilkanaście polubień. Jak to jest?
Dobre pytanie…

Robaczywki:

– Za dużo mówi się o Stephie Curry’m w skrajny sposób. Dla jednych, to już prawie poziom ocierający się o poziom Michaela Jordana. Dla innych, to klasa ledwie Mahmouda Abdul-Raufa (102 trójki na 104 próby? Proszę bardzo). Warriors są na dobrej drodze do pobicia rekordu wygranych Bulls (72) z sezonu 1995-1996. Dla licznej grupy byłych graczy niewiele to znaczy. Cedric Ceballos twierdzi, że jego 93-94 Suns pokonaliby tych Warriors. Takiego samego zdania jest Stephen Jackson przyrównując jego Warriors (2007) do tych. Wielki Oscar Robertson uważa, że kiedyś broniło się dużo lepiej, niż dziś, że w jego czasach Steph tak by sobie nie pograł. Z czego to wynika? Dobre pytanie. Wydaje mi się, że dawne gwiazdy nie potrafią umiejscowić gry Curry’ego w historii koszykówki. Negacja jest ich dość naturalnym mechanizmem w takiej sytuacji. Gdzieś, podświadomie czują się zagrożeni ze swoimi rekordami i osiągnięciami. Ale przecież nikt, niczego, nikomu nie odbiera.
Zmieniła się koszykówka a Steph to przedstawiciel pokolenia, które być może dopiero nadejdzie. Lider Warriors oddaje w tym sezonie średnio 11 rzutów zza łuku na mecz. W sezonie 1994-95 żadna drużyna NBA nie rzucała średnio więcej, niż 10 razy za trzy punkty w meczu. To jest problem, który dawne gwiazdy mają ze współczesną NBA i Currym’m, pionierem nowego nurtu, który dopiero staramy się zdefiniować. Steph już dawno rzucił więcej trójek, niż Larry Bird w całej swojej karierze. A przecież Bird był wybitnym strzelcem dystansowym. W tym sezonie, tylko w tym sezonie, ma szansę rzucić więcej trójek, niż Magic Johnson w całej karierze
(325). Po drugiej stronie są ci, dla których Steph już depcze po piętach samemu Jordanowi. Hola, hola. Spójcie na to na chłodno. Za niecałe dwa tygodnie, Steph zdmuchnie z urodzinowego tortu 28 świeczek. To jego siódmy sezon w NBA. Czwarty dobry, drugi bardzo dobry, pierwszy wybitny. Dajmy mu zagrać jeszcze kilka takich wybitnych kampanii, dajmy mu zdobyć jeszcze jakieś tytuły oraz indywidualne wyróżnienia a potem dopiero zastanówmy się jakie da mu to miejsce w historii tej ligi. Dla tych, którzy mają krótką pamięć lub w ogóle nie wiedzieli. Mały wyciąg z kartoteki Jordana. Sezon 86-87: 37.1 punktu, 5.2 zbiórki, 4.6 asysty, 2.9 przechwytu, 1.5 bloku. Osiem meczów z przynajmniej 50 punktami na koncie, aż 37 z przynajmniej 40 punktami. Sezon 87-88: 35 punktów, 5.5 zbiórki, 5.9 asysty, 3.2
przechwytu, 1.6 bloku. Za te rozgrywki – MVP sezonu oraz MVP Meczu Gwiazd, wygrana w Konkursie Wsadów oraz nagroda dla Najlepszego Obrońcy. Sezon 88-89: 32.5 punktu, 8 zbiórek, 8 asyst, 2.9 przechwytu. 15 meczów z triple-double, pięć z przynajmniej 50 punktami. Jeszcze?

– Bulls. 7 porażek w ostatnich 10 meczach, 4 z rzędu. Tak, tak kontuzje ale miejsce w tabeli leci…


Knicks. Dwie wygrane w ostatnich 10 meczach. Play-offy uciekają, o ile już nie uciekły. Czy nie jest to czas najwyższy wziąć te trójkąty, ładnie je wyczyścić i wstawić do muzeum?

Thunder. Mogli mieć na koncie psychologiczną wygraną (a nawet dwie) z Warriors. W obu meczach mieli ich na łopatkach. Mogli odhaczyć kolejną wygraną z Clippers. Nie. CP3 i koledzy zrobili im 26:5 run, wygrali ostatnią kwartę 35:13 i zmusili do myślenia. Thunder mają problem z graniem końcówek meczów, z utrzymaniem koncentracji, gdy wysoko prowadzą.

 – Kyrie Irving transfer? To zapewne plotka ale dosłownie telepie mnie ilekroć słyszę lub czytam, że jakaś gwiazda jest unhappy ze względu na słabą grę swojej drużyny. Uczuciami nie wygrywa się meczów. Mecze wygrywa się dobrą grą, siłą, charakterem. Idź jeden z drugim na łąkę narwać stokrotek.

– Kurt Rambis polubił na Twitterze jakiś link odsyłający do stron porno. Robaczywka nie dla tego, co zrobił, tylko dla tego, co wydarzyło się potem. A potem było tak: lawina krytyki ze strony mediów, że jak to, że co to, że coach Knicks powinien świecić przykładem. Sam Rambis, przez swoich ludzi, najpierw oświadczył, że to
nie on, że to ktoś mu kliknął, wszedł na konto, potem to już sam nie wiedział, co mówić. Knicks zrobili swoje prywatne śledztwo w tej sprawie. Wielkie rzeczy. Nie śledź Kurta Rambisa na Twitterze i po kłopocie. Po co ta afera?

– Delonte West był widziany ostatnio w Houston. Wyglądał jak bezdomny. Smutna historia. Przestroga dla młodych i coraz bogatszych ligowców.

 

1 comment on “Śliwki vs Robaczywki XVII i XVIII tygodnia

  1. Pingback: Nie porównujcie Curry’ego do Jordana – Karol Mówi

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.