NBA London 2015

To taki może troszkę odgrzewany kotlet ale nie byliśmy pewni w MVP czy ten tekst ma trafić do papierowego wydania Magazynu czy na stronę. Ostatecznie stanęło na tym, że znajdzie się tylko na stronie oraz moim blogu.
Tradycyjnie nie skupiam się na meczu bo ten mieliście okazję obejrzeć w TV. Domyślam się, że była to dla Was wątpliwa przyjemność. Co by nie mówić najwyżej średni Bucks przejechali się po Knicks, którzy zabrali ze sobą do Londynu kilka egzotycznych postaci i jakby się im dobrze przyjrzeć to poziomem talentu są raczej poza NBA w tym momencie.

Dla mnie z przyczyn oczywistych było to prawdziwe koszykarskie święto. Drugą połowę oglądałem przy samym parkiecie a nie na swoim nominalnym stanowisku co tylko spotęgowało przyjemność oglądania. Tak, cały czas mówimy o tym dość słabym meczu.

Wzorem roku poprzedniego zapraszam za kulisy. Głęboko tam, gdzie League Pass nie sięga…

* NBA zaostrzyła środki ostrożności w porównaniu z rokiem poprzednim. Ludzie akredytowani czyli ci, którzy już teoretycznie przeszli jakiś etap weryfikacji, musieli poddać się mimo wszystko dokładnej kontroli przed wejściem w okolice parkietu O2. Dokładne sprawdzanie toreb, aparatów, komputerów. W ruch poszedł też wykrywacz metali. Rok temu poprzestano tylko na rutynowym zaglądaniu do plecaków.

* Anglicy przejęli część obowiązków organizacyjnych od Amerykanów. Niestety na dobre to nie wyszło. Mecz na tym nie ucierpiał ale my (media) tak. Do fibowskiego amatorstwa zawodowego z MŚ w Hiszpanii było jeszcze daleko, ale nie było tak jak wcześniej.
Pojawiłem się w hali na kilka godzin przed meczem. Odebrałem „plastik”, odnalazłem swoje miejsce i zacząłem (kolejny raz) zwiedzać O2. W pewnej chwili doszedłem do miejsca, w którym chyba być nie powinienem. Było to miejsce dość newralgiczne bo z jednej strony widziałem swoje stanowisko i parkiet a z drugiej nie mogłem tam po prostu pójść. Ochroniarz dał mi wskazówkę co mam zrobić – okazało się, że nie ma racji bo z miejsca, w którym stałem (w teorii) nie mogłem iść do tyłu (co sugerował) ani w lewo ani w prawo. Wróciłem do niego i starałem się mu to wyjaśnić a on zdawał się to rozumieć ale zakuty w kajdany regulacji wyglądał na bezradnego. Na szczęście rozsądek wziął górę.

* Pisałem to już rok temu, powtórzę tym, którzy nie czytali – Oficjalna piłka NBA wygląda z bliska na tanią tandetę. Tym razem miałem okazję mieć ją dość długo w dłoniach i trochę pokozłować. Odczucie jest takie, jakby była z plastiku. Nie mogłem chwycić jej jedną dłonią – z czym nie mam problemu w przypadku piłek Moltena, Nike czy innych odmian Spaldinga.

* Montowanie i demontowanie parkietu i koszy (wszystko przylatuje z USA) to widowisko niemal tak ciekawe i niesamowite jak sam mecz.

* Było fajnie na konferencji
prasowej. Tym razem Anglicy nie zmarnowali antenowego czasu na pytania o
reinkarnację i najlepszych tancerzy w drużynie. Mikrofon NBA.TV dość
często trafiał w moje ręce. 

* Giannis Antetokunpo to naprawdę wybryk natury! Telewizja nie do końca to oddaje. Jest wielki! Ale przy tym szybki i zwinny. Jego dłonie wyglądają z bliska jak ośmiornice. To jest niesamowite jak jego fizyczność ułatwia mu grę. Mogą być z niego ludzie bo z tego co widziałem nie stroni od ciężkiej pracy. Dodatkowo odnieść można wrażenie, że (póki co) sława i pieniądze nie namieszały mu w głowie.

* Jason Kidd był w Londynie po raz trzeci – za każdym razem w innej roli (2013 jako rozgrywający Knicks, rok temu jako coach Nets). Zapytałem go w jakiej roli przyjedzie za rok. „Komisarza NBA” – zaśmiał się a potem strzelił formułkę, że bardzo lubi Londyn i tygodniowe wakacje od ligi w ramach przygotowań do tego wydarzenia oraz, że chce wygrać mecz z Knicks.

– Zapytałem o Larry’ego Sandersa i jego status. Kidd powiedział, że powodem jego absencji jest tylko i wyłącznie zdrowie. Kilka dni później okazało się, że nie była to do końca prawda bo środkowy Bucks ma kłopoty z (jakiegoś rodzaju) narkotykami.

– Poprosiłem, żeby porównał siebie sprzed roku jako trenera Nets i siebie z tego roku jako szkoleniowca Bucks.
Kidd rzecz jasna wskazał na dużo większe doświadczenie ale zwrócił też uwagę na fakt, że na Brooklynie była presja wyniku z tak drogim składem. Wszyscy analizowali jego zagrywki, rozmawiali o tym czy w dobrych momentach prosi o czas. W Milwaukee ma komfort pracy z młodym zespołem ale nie znaczy to, że klub nie wyznacza sobie wysokich celów.

* Zawodnicy i trenerzy mają niestety tendencję do nieodpowiadania na konkretne pytania. Lubią używać bezpiecznych sloganów, które znacie z TV lub gry 2K.

* Zamieniłem kilka słów z Kareemem Abdul-Jabbarem. Niestety nie było czasu i okoliczności by zrobić sobie z nim zdjęcie.

* Nie uwierzycie ale zainteresowanie tym meczem było ogromne. Stanowiska dla mediów były zapełnione do ostatniego miejsca!

* Ersan Ilyasova potrafi w jednym zdaniu powiedzieć kilka razy „you know?”

* Drugą połowę oglądałem przy samym parkiecie obok zawodników Arsenalu a sympatyczne panie serwowały różne rzeczy. Wracałem z przerwy między połowami. Zauważyłem dwa wolne miejsca w sektorze dla VIPów. Zająłem jedno – w założeniu tylko na chwilę do momentu aż ktoś na nie nie wróci. Ten ktoś był tak miły i nie wrócił do końca meczu. Twoje zdrowie ligo!

 

* Kenyon Martin ciągle to ma. 37-latek po dwóch bardzo poważnych operacjach obu kolan nadal potrafi ładnie zadunkować. To nic, że już tylko na treningu bez krycia. Przypomniały mi się zamierzchłe czasy kiedy jego obecny coach rzucał piłki gdzie popadnie a K-Mart kończył jak mało kto. Brat mojego kumpla nazywał go „zwierzę z New Jersey.”

* Podpatrzyłem kilka ciekawych ćwiczeń wzmacniająco-rozciągających. Mam zamiar z nich korzystać.

* Kto to jest – wygląda jak Chris Duhon a gra w koszulce #2 Raymonda Feltona? To Langston Galloway, 23-letni rookie, który prowadzi atak Knicks.

* Po kolejnym moim pytaniu Derek Fisher stwierdził – „to nie są typowe pytania z NBA. Na co dzień jestem przyzwyczajony do innych.”
Siedział koło mnie gość z New York Timesa i powiedział mi, że właśnie dlatego lubi przylatywać do Europy. W NBA (jeśli nie są to ekskluzywne wywiady 1×1) dziennikarze pytają w większości o głupoty i banały…i podobnego typu dostają odpowiedzi.
Miło mi, że moje pytania zostały zauważone a coacha Knicks zmusiły do myślenia oraz, że żadna z formułek nie pasowała jako odpowiedź.
O co pytałem?

Czy gdyby Phila Jacksona nie było w Knicks, to czy grałby atak trójkątem.
Fish próbował mnie zbyć jak kiedyś Melo z pytaniem czyją drużyną są Knicks. Na szczęście miałem cały czas mikrofon więc doprecyzowałm pytanie nie pozostawiając pola do cwaniakowania.
„Mam na myśli to, że grałeś nie tylko dla Jacksona. Twoim trenerem był też Jerry Solan i inni szkoleniowcy. Miałeś okazję poznać i nauczyć się różnych filozofii. Stąd moje pytanie. Czy gdyby Phila nie było w Knicks, to czy mimo to grałbyś ten rodzaj ofensywy?”

 

Odpowiedział ogólnikowo, że ludzie zbyt skupiają się na trójkątach jako źródle kłopotów Knicks. Do mojego pytania jednoznacznie się nie ustosunkował.


Drugie pytanie – Czy gdyby mógł cofnąć czas i miał możliwość zagrania tego sezonu od początku, to co by zmienił – jeśli cokolwiek.

Tu właśnie Fish uśmiechnął się potarł dłonią twarz na znak głębokiego zastanowienia, wziął oddech i powtórzył pytanie. Nie odpowiedział. Poprzestał tylko na tym, że nie jest to typowe pytanie z NBA. A tak wyglądała jego reakcja gdy zobaczył, że mikrofon NBA.TV trafia znów w moje łapy 🙂

* Z Amar’e o zdrowotnych kąpielach w czerwonym winie

* No way, Jose! Jason Smith został mistrzem drugiego planu. Smutny bo nikt nie prosił go o zdjęcie. Poza tym przez swoje nazwisko w dzisiejszych czasach nie może być pewny pracy (taki branżowy żart). Być może było mu przykro dodatkowo z faktu, że zanim pojawił się Calderon ja instruowałem jednego gościa jak ma zrobić zdjęcie, żeby było ostre. Może myślał, że zaraz go poproszę. W sumie mogłem…

* W końcu udało mi się złapać Melo. Na początku wykręcał się jak dwa lata temu. Twierdził, że musi iść potrenować. „You don’t need practice.” – powiedziałem i to okazał się być klucz do sukcesu. Kolega zapytał mnie czy miałem wrażenie, iż pamięta mnie z tamtego incydentu. Tak, miałem takie wrażenie.

* Gdzieś przy parkiecie, na długo przed meczem, złapałem Johna Starksa. Bardzo miły gość. Oczywiście jako fan, który zaczynał zainteresowanie NBA we wczesnych latach 90′ zapytałem go o legendarne już potyczki Knicks z Bulls oraz jego własne z Michaelem Jordanem (rozmawiałem nawet jakoś niedawno z kimś o tym, że na tych wszystkich filmikach Starks napinał się na krycie Jordana a ten robił fik-mik i po chwili był dokładnie tam, gdzie chciał być. Co nie zmienia faktu, że John był solidnym obrońcą). Wspomniałem jego słynny dunk z play-offów. Uśmiechnął się. Stwierdził, że nie był to jego najlepszy wsad w karierze ale na pewno najsłynniejszy. Nie jestem do końca pewny jaka jest jego rola obecnie w klubie z Nowego Jorku ale jakaś na pewno jest bo kolejny już raz widzę go na meczu Knicks. John podpisał mi się na koszulce.

* Prawy kciuk Mayo jest bardziej „zjechany” niż mój prawy kciuk…

* Zazaaaaaa…

* Mistrz ceremonii…

I to by było mniej więcej na tyle moi mili. Nie było to wydarzenie, które zapisało się złotymi literami w historii promocji NBA na arenie międzynarodowej. Ot, średni mecz w zwykły styczniowy wieczór.
Spragnieni najlepszej ligi świata kibice z Europy mieli jednak swoją koszykarską ucztę. Prawdopodobnie nie obejrzałbym tego meczu w TV…na żywo to zupełnie inna bajka. Musisz tu być, żeby do końca zrozumieć co mam na myśli. To jest mydlana bańka, z której nie chcesz wychodzić. Wiesz, że możesz zostać w niej tylko kilka godzin a potem pęknie. Dlatego chłoniesz wszystko jak gąbka. Jesteś dzieckiem w sklepie z cukierkami i knujesz co by tu zrobić, żeby uczestniczyć w tego typu imprezach jak najczęściej. Miałeś lata temu na ścianach plakaty ludzi, z którymi teraz normalnie rozmawiasz, ściskasz dłoń i robisz zdjęcia. Nie szczyp mnie, nie chcę się budzić…

2 comments on “NBA London 2015

  1. Pingback: #NBALondon16 – Relacja z wyjazdu – Karol Mówi

  2. Pingback: Milwaukee Bucks mistrzami NBA 2021! – Karol Mówi

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.