John Wall w Rockets, Russell Westbrook w Wizards!

Washington Wizards i Houston Rockets porozumieli się w sprawie wymiany, na mocy której John Wall, po 10 latach w stolicy USA, przeniesie się do Teksasu. W jego miejsce pojawi się Russell Westbrook. Dodatkowo, Rockets otrzymają też wybór w pierwszej rundzie draftu 2023 roku. Wybór jest chroniony w top 14. W kolejnych latach, gdyby Rakietom nie udawało się go zdobyć za pierwszym razem, zabezpieczenie zmienia się tak: chroniony w top 12 w 2024 roku, top 10 w 2025 roku oraz top 8 w 2026 roku. Gdyby do tego czasu Houstończycy nadal go nie dostali, pick zamienia się w dwa wybory w drugiej rundzie draftu 2026 i 2027.

Mój komentarz: Od czego by tu zacząć? Może od zarobków. Obaj przez najbliższe trzy lata zarobią gigantyczne pieniądze. Westbrook $133 mln, Wall $132 mln. Obaj mają opcje zawodnika w swoich umowach na rozgrywki 2022-23. W przypadku Westbrooka wynosi ona $47 mln, a Walla $47.3 mln.
Na ten transfer trzeba patrzeć wielopoziomowo. Jeśli wierzyć plotkom z Teksasu, James Harden, ledwie po roku wspólnej gry, nie chciał już dzielić szatni z Westbrookiem. A przecież to on stał za ściągnięciem go do siebie, kosztem Chrisa Paula. Rockets, póki co, nie chcą sprzedawać Hardena i iść w pełną przebudowę, dlatego starają się robić wszystko, żeby ten zapomniał o żądaniach wymiany, i znów pokochał granie w koszulce Rockets, i znów był zadowolony. Choć, oczywiście, nikogo nie powinien zdziwić ewentualny transfer Brodacza do Nets, czy gdziekolwiek indziej w niedalekiej przyszłość. Zarząd Rakiet robi dokładnie to, co powinien robić. Oficjalnie nie sprzedaje swojego lidera, bo takie oświadczenie (nawet półoficjalnie) mocno osłabiłoby ich negocjacyjną pozycję. Ale przecież nikt nie zabroni im odbierać telefonów od zainteresowanych klubów i w końcu, być może, przystać na proponowane warunki.
A sportowo? Rockets dostają 30-letniego rozgrywającego, który swój ostatni mecz w NBA rozegrał dokładnie 26 grudnia 2018 roku. W styczniu 2019 roku przeszedł operację ostrogi piętowej w lewej stopie, a miesiąc później zerwał ścięgno Achillesa tej samej nogi, co rzecz jasna również wymagało operacji. Trzeba też pamiętać, że latem 2016 roku Wall przeszedł operację obu kolan.
Jeśli o mnie chodzi, to nie widzę tego, choć trzymam kciuki (jak za każdym wracającym do zdrowia graczem) żeby mu się udało. Na razie nie mamy w NBA absolutnie żadnego żywego dowodu na to, że po zerwanym ścięgnie Achillesa da się wrócić do pełni zdrowia. A mówimy tutaj o koszykarzu, który bardzo, bardzo mocno bazował na swojej szybkości, zwinności i atletyzmie. Na razie między bajki wkładam kompilacje wideo, na których Wall wygląda świetnie fizycznie, na których jest dowód na to, że do swojej gry dołożył pewny rzut. Wakacyjne promo materiały mają to do siebie, że są po pierwsze montowane, po drugie, zawodnicy NBA grają zazwyczaj przeciwko amatorom, a ludzie nadal nie zdają sobie sprawy z tego, jak dobrzy w koszykówkę są gracze NBA.
Pojawia się więc teraz pytanie ile Johna Walla zostało w Johnie Wallu? Jeśli w 100% zdrowy był w stanie produkować, w swoim najlepszym sezonie, po 23 punkty, 10 asyst, 4 zbiórki i 2 przechwyty, co dało mu miejsca w Meczu Gwiazd oraz All-NBA 3rd Team, to jakiego rodzaju zawodnikiem będzie po tak dewastacyjnej kontuzji? Nie mam wątpliwości, że nadal będzie graczem ponadprzeciętnym, ale jest różnica między byciem elitą ligi, graczem top 15 NBA, a byciem po prostu graczem dobrym na kilkanaście punktów i parę asyst. Z racji ogromnych zarobków, na Walla nadal trzeba patrzeć jak na gwiazdę, ale z racji właśnie tychże zarobków, budowanie drużyny z mistrzowskimi aspiracjami, staje się praktycznie niemożliwe. Wall zarabia jak jeden z najlepszych w NBA zawodników. Jeśli wróci do tego poziomu, w co niestety wątpię, to znakomicie dla niego i dla Rakiet, jeśli nie, jest to ogromny problem.
Dziś rano zapytałem Marcina Gortata, co sądzi o transferze swojego byłego kolegi z Wizards. Polish Hammer ma podobne zdanie. Zwraca uwagę na zniszczone ciało Walla. Dodaje też fakt, że Wall bywa bardzo trudny w prowadzeniu. Debiutujący w NBA na stanowisku głównego trenera Stephen Silas będzie miał do okiełznania w szatni kilka wyrazistych charakterów. Harden, Wall a także DeMarcus Cousins. Każdy z nich swoje ego musi rejestrować jako osoby bagaż podczas lotów.

Jeśli chodzi o Wizards, to jest to ruch, żeby pokazać Bradley’owi Bealowi, że organizacja nie boi odważnych decyzji kadrowych, że chce stworzyć mu warunki do wygrywania w Waszyngtonie. Wierzę Bealowi, kiedy ten mówi, że chce grać i wygrywać w barwach Wizards, ale w drugim zdaniu zazwyczaj dodaje, że chce zobaczyć, jak zarząd klubu robi prawidłowe ruchy w stronę bycia drużyną z szansami na coś większego, niż tylko sam udział w play-offach.
Sportowo jest to dobry ruch Tommy’ego Shepparda, menadżera Wizards. Do kontraktu Walla dorzuca mocno chroniony wybór w drafcie, który przez właśnie te obostrzenia, będzie mieć najprawdopodobniej marginalne znaczenie. A to jest coś. Gdy Wall leżał na stole operacyjnym, zdawało się, że jego gigantyczny kontrakt będzie praktycznie nie do ruszenia.
Do stolicy Stanów Zjednoczonych przyjeżdża Russell Westbrook, dwa lata starszy od Walla, ale mimo pięciu (!) operacji prawego kolana, mimo wszystko, od niego zdrowszy. Russ, jeśli wierzyć plotkom, nie do końca był zadowolony ze swojej roli w Rockets. Chciał wrócić do środowiska, w którym będzie dla drużyny tym, kim był w Oklahomie. Kim? Wszystkim! To oczywiście może być problem dla drużyny, w której już jest wielka gwiazda w osobie Bradley’a Beala. W Wizards jest też coach Scott Brooks, który przez siedem lat pracował z R.W. w Thunder. Czy to dobrze, czy źle dla dopasowania tego składu, przekonamy się w praniu.
Mało mówi się o tym, bo nigdy nie było to powiedziane oficjalnie, ale Beal i Wall nie byli najlepszymi kumplami. Delikatnie mówiąc. O tym też dziś wspomniał mi dziś Marcin Gortat. Nie wiem czy Beal skakał z radości na wieść, że Westbrook będzie jego nowym kolegą w Wizards, ale na pewno nie płakał na wieść, że szatnię opuszcza Wall. Beal grał lepiej, gdy Walla nie było na parkiecie. I nie chodzi mi o ostatnie dwa lata, kiedy Walla po prostu nie było. Chodzi o ich wspólną grę, gdy obaj byli zdrowi. Test oka, potwierdzały statystyki.
Jasne, nie mamy żadnej gwarancji, że z Westbrookiem będzie lepiej, przecież na wielu płaszczyznach jego styl gry jest podobny do stylu Walla. Poza tym, w pamięci mamy dość świeży obraz R.W. z bańki, w której był słaniającym się cieniem samego siebie. Ale trzeba też pamiętać, że wracał po koronawirusie oraz kontuzji uda. Przed zamknięciem tamtych rozgrywek oglądaliśmy prawdopodobnie najlepszą wersję Westbrooka w jego karierze. Był nadal efektowny, ale co ważniejsze, bardzo efektywny. Był taką trochę mniejszą wersją Giannisa. On, atakujący obręcz i czterech strzelców wokół. Wśród nich rzecz jasna James Harden. Westbrook miał taką serie 10 meczów w lutym, kiedy zdobył  234 punkty z pola trzech sekund. W ostatnim 20-leciu w NBA zrobił to tylko Shaq. R.W. zna tylko jeden tryb w swojej grze. To jest tryb najwyższy. Stety i niestety. Rockets, zamiast z tym walczyć, zamiast to zmieniać, postanowili zmaksymalizować tę cechę. Pozwolili mu być sobą, zdjęli obowiązek rzucania za trzy punkty, i co ważne, dają mu odpocząć w niektórych meczach. Westbrook oddawał w listopadzie po prawie sześć zrzutów zza łuku. W grudniu ponad cztery. W styczniu i lutym już tylko po dwa z małym kawałkiem. Jego skuteczność z gry skoczyła z 42.8% z grudnia do aż prawie 55% w lutym. Jego liczby za luty sięgają 33.4 punktu, 7.3 zbiórki, 6 asysty oraz 1.8 przechwytu.
Tutaj, w miejsce Hardena, jest Beal i ten schemat może zostać powielony. To nie jest drużyna na tytuł, ale jest to drużyna, która może spokojnie wygrać ponad 50% swoich meczów i wejść do play-offs. Wizards nie byli w nich od 2018 roku, więc to już byłoby coś. Bradley Beal za dwa lata wejdzie na wolny rynek. Drużyna ma więc maksymalnie dwa sezony, żeby przekonać go, że wszystko tam idzie w dobrym kierunku.

2 comments on “John Wall w Rockets, Russell Westbrook w Wizards!

  1. Pingback: Koniec sezonu Johna Walla – Karol Mówi

  2. Pingback: Russell Westbrook w Lakers! – Karol Mówi

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.